Od kiedy Maraa wpisała ten przepis na Cinie stał się niezłym przebojem. Na zdjęciu wyglądał obłędnie, ale muszę się przyznać, że im więcej komentarzy pojawiało się pod przepisem, tym bardziej bałam się cokolwiek zrobić. W końcu nadeszły swięta i trzeba było podjąć męską decyzję - zdecydowałąm, że jednym z ciast będzie właśnie Tort Esterhazy. Nie dość, że przy tym torcie po raz pierwszy piekłam bezy, to jeszcze musiałam zmierzyć się z masą, której trudność wykonania urosła już w legendę. Miałam duszę na ramieniu, kiedy ją miksowałam, póżniej gotowałam, studziłam i ucierałam z masłem. Ostatecznie chyba nawet sobie z nią poradziłam :)
Ciasto oryginalne i baaardzo slodkie, ale już nie ma, więc chyba jednak wszystkim smakowało, niektórzy byli nawet w stanie zjeść więcej niż jeden kawałek tej słodyczy złamanej smakiem mielonych orzechów, czym wprawili mnie w podziw!
Ciasto oryginalne i baaardzo slodkie, ale już nie ma, więc chyba jednak wszystkim smakowało, niektórzy byli nawet w stanie zjeść więcej niż jeden kawałek tej słodyczy złamanej smakiem mielonych orzechów, czym wprawili mnie w podziw!
Składniki:
Blaty bezowe o średnicy 23/24 cm:
- 9 białek,
- 210 g cukru,
- 210 g zmielonych orzechów włoskich,
- 3 szczypty cynamonu,
- 3 szczypty soli soli,
- 3 łyżeczki mąki ziemniaczanej,
- 3 łyżeczki soku z cytryny.
Masa:
- 1,5 szklanki mleka,
- 1 szklanka cukru,
- 6 żółtek,
- 350 g masła,
- 3 łyżeczki cukru waniliowego,
- konfitura lub dżem morelowy (ok 4 łyżek),
- 2 łyżki alkoholu; może być wiśniówka, rum albo koniak.
Polewa:
- 200g białej czekolad,
- 6 łyżek śmietany 30%
Ubić białka z solą w trakcie dosypywać stopniowo cukier. Pod koniec dodać sok z cytryny. Orzechy wymieszać z mąką ziemniaczaną i cynamonem. Połączyć delikatnie mieszając z pianą. Na 6 arkuszach papieru do pieczenia narysować koła o średnicy 23/24 cm. Masę podzielić na 6 części i wyłożyć na przygotowane szablony. Piec w nagrzanym piekarniku (150/160 st C) przez 40/50 min. Upieczone blaty powinny mieć jasnobrązowy kolor.
Pieczenie można podzielić na 3 etapy wkladając po dwa blaty. Najlepiej podzielić wszystkie składniki na 3 i osobno przygotować sobie "pianę" na bezy.
Pieczenie można podzielić na 3 etapy wkladając po dwa blaty. Najlepiej podzielić wszystkie składniki na 3 i osobno przygotować sobie "pianę" na bezy.
Pół szklanki mleka ubić z cukrem, żółtkami i cukrem waniliowym na puszysty krem. Trzeba ubijać aż masa będzie miała konsystencję piany a cukier dobrze się rozpuści. Resztę mleka zagotować i gorące wlewać cienką strużką do masy z żółtek, ciągle ubijając. Krem ustawić na ogniu i mieszając doprowadzić do wrzenia. Trzeba bardzo uważać, bo masa łatwo się przypala, powiększa też swoją objętość dlatego należy podgrzewać ją w dużym garnku - ja wybrałam taki na 5l. Po zagotowaniu ciągle powinna mieć konsystencję piany! Zdjąć z ognia i ubijając mikserem na wysokich obrotach ostudzić krem. Najlepiej włożyć garnek do zlewu z zimną wodą, przyspieszy to schładzanie masy. W drugiej misce utrzeć masło, do którego dodawać po łyżce ostudzony krem z żółtek i mleka. Pod koniec ucierania dodać alkohol. Ochłodzonym kremem posmarować pięć blatów, układając jeden na drugim. Szósty posmarować podgrzaną konfiturą morelową. Schłodzić!
Czekoladę i śmietanę rozpuścić w kąpieli wodnej, mieszając doprowadzić do jednolitej konsystencji. Lekko ciepłą czekoladą polać schłodzony tort. Do dekoracji można wykorzystać wiórki z ciemnej czekolady i uprażone płatki migdałowe.
Gotowy tort należy odstawić do lodówki na minimum 12 godzin!
5 komentarzy:
pyszności i zdjęcia naprawdę śliczne :) Pozdrawiam cieplutko
Kasiu, tort wygląda ślicznie!
PS. Białek chyba jest trochę za dużo w przepisie, wystarczy tylko 9;)
o matko, Mara, dzieki!
ale z 39 to dopiero byłby tort :D
Tez się do niego przymierzam, ale przyznaję, że trochę się boję...
Ładnie wygląda. :)
Małgosiu, nie taki diabeł straszny jak go malują, spróbuj śmiało ;)
Prześlij komentarz